niedziela, 1 stycznia 2017

Pierwszy z wynalazków ludzkości

Wszystkie istoty żyjące na ziemi boją się ognia. Człowiek na początku swej drogi do cywilizacji też obawiał się tego żywiołu i starał się go unikać, lecz wrodzona ciekawość nie pozwalała tylko się bać. Ośmielał się zbliżać do bestii. Kąsała czasem dotkliwie, ale nauka nie szła na marne. Zbierając doświadczenia z incydentalnych spotkań, nasi przodkowie stawali się powoli ekspertami w obcowaniu z płomieniami wzniecanymi przez naturę. Naturalne pożary buszu spowodowane wysoka temperaturą nie były rzadkością. Istnieją też rośliny, których cykl rozrodczy wymaga działania otwartego płomienia w obrębie siedliska. Tak dzieje się w przypadku Sekwoi Olbrzymiej, która sama prowokuje pożar, wydzielając lotne substancje zapalające się w suchym i nagrzanym powietrzu.
Pożary powodowane były przez burze miotające pioruny niosące straszna energię niszcząca płomieniami wszystko na swojej drodze.
Po rozległych pożarach buszu i lasów pozostawała padlina padłych zwierząt. Okazało się, że płomienie zmiękczają mięso, tak że staje się łatwe do pogryzienia i lekkostrawne. Był to czas, kiedy ogień pozyskany z pożaru należało chronić, żeby nie zgasł. Ludzie nie wiedzieli od razu jak rozpalić ognisko? Mogli jedynie tropić pożary i przechować zagarnięty żar tak by nie zgasł w drodze do miejsca postojów. Potrzeba była najlepszą nauczycielką. Znaleziono w lesie substancje, które w fenomenalny sposób chroniły żar, tląc się delikatnie przez wiele godzin podczas podróży. Taka technologiczna rewelacją była huba. Pasożyt wielu drzew lub próchno drzewne zamknięte w pancerzu z twardego drewna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz